Hej!
No więc jest tak: winnym całej akcji jest super wykwalifikowana [...........cenzura...........] kadra serwisowa w największym autoryzowanym serwisie VW w Trójmieście.
Co się stało? Otóż już dość dawno temu byłem u nich w sprawie montażu alarmu w samochodzie, którego domagał się ubezpieczyciel by dać dobrą ofertę ubezpieczeniową. Skoro ma być alarm, a nie atrapa alarmu, to poprosiłem o montaż homologowanego alarmu, który nie jest alarmem fabrycznym VW (którego rozbrojenie zajmuje 'fachowcom' 10 sekund).
No i okazało się, że w/w super wykwalifikowana [.........cenzura.......] kadra serwisu nie bardzo wiedziała jak i gdzie ten alarm podłączyć więc rozwinęli kilka wiązek elektrycznych (głównie w komorze silnika) i cięli kable szukając najlepszego miejsca do wpięcia blokady od alarmu. Najwyraźniej mieli pecha, bo tych cięć było chyba kilkanaście. Każde z nich zlutowali i 'machnęli' zwojem izolacji. Brak wiedzy i zdrowego rozsądku przejawił się również tym, że kable te cięli w tym samym miejscu wiązki, bez przesunięcia choćby o te 2 cm.
Efekt wiadomy: po pierwsze zupełnie niepotrzebne ryzyko zwarcia, po drugie w miejscu tych nieszczęsnych lutowań wiązka była sporo grubsza niż na pozostałej długości. No i jak się później taką pogrubioną wiązkę siłowo przeciągało przez różnego rodzaju przegrody to można sobie wyobrazić, co mogło się stać...
Potrzeba było trochę czasu by takie ściśnięte i miejscami przytarte połączenia lutowane zaczęły powodować problemy. Nałożyły się 2 problemy: delikatnie dotykały się 2 połączenia lutowane oddzielone jedną warstwą zgniecionej taśmy izolacyjnej plus zimny lut na jednym z połączonych kabli.
Jak do tego doszedłem?
W obliczu beznadziei

i braku logiki w objawach, które powodowała usterka, przysiadłem na tyłku przy schemacie elektrycznym auta i starałem się pokumać jak to wszystko (sterowniki, zasilanie, styczniki, itp.) jest ze sobą połączone.
Następnie wziąłem multimetr, pootwierałem puszki z bezpiecznikami, stycznikami i złączkami i zacząłem mierzyć zdroworozsądkowo szukając anomalii. No i po pół godzinie zauważyłem, że jeden ze styczników ma zasilanie cewki na poziomie 4-5V (?!). Po kolejnym kwadransie wyszło, że na kablach które idą do stycznika, który powinien być rozłączony, mam rezystancję kilkaset omów. I tak dalej. Nie pozostało mi więc nic innego by zacząć to wszystko wypruwać. I po kilku minutach zobaczyłem, że jedna z wiązek na pewnym odcinku nie jest owinięta fabryczną izolacją...
Resztę już znacie...
Lenistwo i fuszerka mechaników VW sprawiła, że kawałek zgniecionej izolacji kosztował mnie ponad miesiąc problemów z autem i kupę wywalonej kasy, bo się namęczyłem z demontażem, niepotrzebną regeneracją i montażem DPF, wymianą czujników, styczników, pożyczaniem komputera diagnostycznego, itp.